Że co? Bajań starego człowieka chcecie słuchać? To już nic lepszego do roboty się nie znalazło? No jak chcecie. Ale o czym mam opowiadać? O pięknych elfach? Przecież to zdrajcy i nikczemnicy, przodem do takiego staniesz to szablą zaszlachtuje, tyłem, a sztylet w plecy wbije. O szlachetnych orkach? Tylko dopóty go nie zdenerwujesz, bo wtedy głowę z ramion Ci zdejmie. O twardych krasnoludach? No twardych, fakt, lepszego pocisku do katapulty nie znajdziesz. Mur rozwali, a i jeszcze kogoś wewnątrz usiecze. O sprytnych niziołkach? Taki to Ci sakiewkę podprowadzi, a i jeszcze przekonywać będzie, że w dobrej wierze. I uwierzysz. O ciekawskich gnomach? Jak jakiegoś zobaczysz, to cud istny będzie. Wolą u siebie na wyspach siedzieć i maszyny składać, co ogniem plują i inne diabelstwa robią.


Skoro tak koniecznie chcesz historii posłuchać, to opowiem Ci jak się to zaczęło wszystko. Dlaczego świat wygląda jak wygląda, czym elfy zasłużyły na naszą nienawiść, co było przyczyną wojen i kataklizmów, jak powstały legendy i wiele innych rzeczy. Skąd to wiem wszystko? To nieistotne, siedźcie jeno i słuchajcie. Ale najpierw coś do picia przynieście, bo w gardle sucho.

piątek, 30 listopada 2007

Parę słów o pradawnych.

Było już o stworzeniu Leiry, parę słów o powstaniu bogów i niezrodzonych. Warto by teraz wspomnieć o pierwszych istotach inteligentnych, które zamieszkały stworzony świat.

Tuż po uwięzieniu na Leirze Hekstosa, Ojciec powołał do życia rasę elfów. Jako strażnicy jednego z Pierwszych zostali oni obdarowani wiecznym życiem oraz niezwykłymi magicznymi zdolnościami. Jednak nie wszyscy z pradawnych z oddaniem służyli swemu powołaniu. Odwrócili się od swych braci i odeszli w poszukiwaniu własnego przeznaczenia.

Z czasem, czy to poprzez wpływ bogów, czy też eksperymentów elfickich mistyków, na świecie pojawiły się liczne magiczne istoty. Czołowym przykładem może być rasa centaurów, stworzona przez Ruggara by służyć elfom. Innymi przykładami mogą być jednorożce, pegazy, gryfy, a nawet potężne smoki. W lasach pojawiły się drzewce oraz entowie, wodą zawładnęły trytony wraz z syrenami, w przestworzach zapanowali irydzi.

Po pewnym czasie jednak okazało się, że nie sposób było uniknąć problemów. Elfy podzieliły się na kilka grup, różniących się podejściem do życia jak i różnymi poglądami. Zaś w czasie najbardziej zażartych sporów ujawniony został wpływ Hekstosa na istoty zamieszkujące Leirę. Potęga jednego z pierwszych okazała się wystarczająca, by przeniknąć przez krępujące go okowy i powoli wpływał on na umysły pradawnych jak i innych żywych stworzeń. Jednak największą satysfakcję przynosiło Hekstosowi deprawowanie elfów.

Najbardziej podatnymi na plugawy wpływ Hekstosa okazali się pradawni, którzy jako pierwsi odrzucili nakazaną im przez Ojca misję. W sekrecie przed swymi pobratymcami zaczęli oni wyznawać uwięzionego boga, podobnie jak niezrodzonych.

Jednak nie tylko oni poddali się podszeptom Hekstosa. W każdym z elfickich odłamów znaleźli się tacy, którym uwięziony bóg miał coś do zaoferowania. Również znaczna ilość magicznych stworzeń dostała się pod jego władzę i została wypaczona.

Długie wieki życia, jak również odmienne jego style, sposoby wykorzystywania magii, oraz różne stopnie wpływu Hekstosa odmieniły z czasem pradawnych.

Odłam , który pozostał najbardziej wierny dawnym zasadom i nie dotknęły go niemal żadne zmiany dzisiaj zwany jest elfami blasku, lub po prostu błyszczącymi. Najroślejsi z pradawnych, o jasnej cerze i ciemnych włosach oraz dużym talencie do magii i nadzwyczaj silnej więzi z bogami. Stanowili oni najliczniejszą grupę wszystkich elfów, cieszyły się również największym szacunkiem.

Największe zmiany zaszły w elfach pustki, tych, którzy pierwsi odeszli od pozostałych. Gdy ich oddanie uwięzionemu bogu zostało odkryte przez pozostałe elfy, musiały one skryć się wśród grot i tuneli najwyższych gór. Ich skóra przybrała szarawy odcień, oczy przywykły do całkowitej ciemności. Włosy najczęściej mają bardzo jasne, niemal białe, lub szare. Puści stali się znacznie niżsi od swych pobratymców, mają również ostrzejsze rysy twarzy. Podobnie jak błyszczący zachowują silna więź z bogami, głównie niezrodzonymi.

Elfy natury, same nazywające siebie naturami, zamieszkały głównie w lasach i połączyły z otaczającą je naturą. Najstarsi nawet z biegiem czasu stali się drzewcami. Ich skóra przybrała delikatnie zielonkawego odcienia, stały się też ciut niższe od swych błyszczących braci. Naturowie nawiązali niezwykłą więź z przyrodą, nauczyli się ją kontrolować, oraz kontaktować z jej mieszkańcami.

Elfy nocy, zwane też gwieździstymi, rozproszyły się po całej Leirze, prowadząc zazwyczaj pustelniczy tryb życia. Równie wysokie jak błyszczący, jednak lepiej zbudowani, o fioletowawej cerze i doskonałym wzroku. Ze wszystkich odłamów oni właśnie najbardziej rozwinęli swój potencjał fizyczny. Doskonale też opanowali sztukę krycia się w mroku.

Elfy nieba, zwane też wietrznymi, były grupą najznamienitszych wojowników Leiry. Ich szybkość porównywana była często do wichru, podobnie zawziętość, upór. Niewiele wyższe od elfów pustki, jednak o delikatnych rysach i niesamowitej zwinności. Często ich oczy przypominały kolorem stal. Była to jedna z mniej licznych grup, w zasadzie niemal nie korzystająca z magii.

Najmniejsze posturą elfy, zwane pergaminowymi, lub po prostu pergami, wzrostem niewiele przewyższały dzieci. Wyglądem przypominają elfy nieba. Nie opowiedzieli się po żadnej ze stron konfliktu między dziećmi dwójki pierwszych bogów, a niezrodzonymi, woleli zgłębiać wiedzę pochodzącą z obu tych źródeł. Pergowie posiadają największy ze wszystkich pradawnych talent do magii, jednak nie cieszą się szczególną łaską bogów.

Różnice pomiędzy odłamami elfickiej rasy narastały, stawały się coraz wyraźniejsze, podobnie jak ich światopoglądy. W pewnym momencie doszło nawet do sporej otwartej wojny pomiędzy różnymi grupami. Najbardziej zażarte boje prowadzone były pomiędzy błyszczącymi, a pustymi.

Tyle na razie historii. Dokładniejsze opisy każdego z odłamów pojawią się w przyszłości. W niedługim czasie powinien pojawić się post o przybyciu na Leirę pozostałych ras jak i o rozłączeniu.

poniedziałek, 26 listopada 2007

Jak się to wszystko zaczęło, czyli o stworzeniu co nie co.

Zaskoczę pewnie wszystkich, gdyż po głębszych przemyśleniach uznałem, iż warto by zacząć od początku.

Czasy to dawne, jeszcze przed powstaniem pierwszych elfów, więc próżno będzie szukać wiedzy o nich w jakichkolwiek kronikach. Choć niewątpliwie jest to polecane, bo można się wielu bardziej lub mniej wartościowych rzeczy dowiedzieć.

Przechodząc jednak do treści właściwej.

Jak się to wszystko zaczęło nie ma pojęcia właściwie nikt. Teorie mnożą się jak króliki, a każda jest tylko większym lub mniejszym stekiem bzdur. Może gdyby zebrać wszystkich filozofów w jednym miejscu i zmusić do dyskusji, doszliby do jednej, ostatecznej wersji. Choć bardziej prawdopodobne, że po prostu powyrzynaliby się nawzajem. Można się zastanawiać, czy ostatni, który by przeżył tę rzeź byłby wystarczająco przekonujący, by jego teoria stała się obowiązująca.

Cóż, nie ma być to jednak tekst o ludziach, a o bogach, choć zdarzają się sytuacje, że różnice pomiędzy jednymi i drugimi się zacierają. I bynajmniej nie z powodu ludzkiej doskonałości.

Nasza wiedza zaczyna się od istnienia Ojca. On zaś stworzył pierwszych bogów: Isitrę, Veliura i Hekstosa. Na ich dokładniejszym opisie skupimy się przy innej okazji.

Veliur, najpotężniejszy z całej trójki zapałał miłością do Isitry i z tego związku dwóch pierwszych bogów narodziło się liczne potomstwo. Veliur, jako pan wszelkiej wiedzy każdemu ze swych dzieci przekazał cześć odwiecznej mądrości. Życie w nieskończonej krainie kwitło i było pełne niezmierzonej szczęśliwości.

Jednak nawet w tak pięknym obrazie znajdzie się jakaś skaza. Serce Hekstosa, zazdrosnego o względy, jakimi Isitra obdarzyła Veliura, wypełniło się wielkim gniewem i nienawiścią do wszystkich boskich dzieci. Używając mocy zakazanych przez Ojca wykradł Veliurowi pradawne sekrety i stworzył Niezrodzonych. Każdemu ze swych tworów ofiarował część wypełniającej go nienawiści. I tak rozpętała się pierwsza wojna bogów.

Isitra, nie mogąc znieść cierpienia swych dzieci, płakała przez dziewięć dni i nocy, aż podjęła decyzję. Zwróciła się do Ojca i zrezygnowała ze swej mocy i nieśmiertelności, prosząc o powstrzymanie Hekstosa. Ojciec wysłuchał prośby pierwszej bogini. Stworzył glob, w którym zamknął pełnego nienawiści Hekstosa i stworzył rasę elfów, by strzegły go po kres czasów. Isirtę zaś zesłał pomiędzy elfy, by opiekowała się nimi i nauczała. Bogini przybrała nowe imię - Isi - i pozbawiona swych boskich przywilejów zamieszkała pośród elfów, darząc je swą nieskończoną miłością i dobrocią. Isi żyła tak aż do swego ostatniego dnia, kiedy to Ojciec, wzruszony jej szlachetnością i oddaniem, które nie zmalały nawet przed obliczem śmierci, zwrócił jej boską chwałę i wzniósł do nieskończonej krainy, gdzie ponownie połączyła się z Veliurem.

Dwójka pierwszych bogów wraz ze swymi dziećmi wiodła dalszy żywot, doglądając Leiry - tak został nazwany stworzony przez Ojca świat-więzienie - i opiekując się jego mieszkańcami. Niezrodzeni zaś po uwięzieniu swego stwórcy rozproszyli się i odeszli w oddalone części nieskończonej krainy. Z czasem również zyskali miano bogów. Ponoć po dziś dzień spiskują i szukają sposobu na uwolnienie swego pana.

Cóż, tak pokrótce można by zobrazować powstanie Leiry oraz jej pierwszych mieszkańców. Dokładniejsze wiadomości o elfach, bogach pojawią się w kolejnych postach.

niedziela, 25 listopada 2007

Słowem wstępu.

Leira jest wymyślonym przeze mnie światem fantasy. Zacząłem wymyślać jej historię i tak mnie myśl naszła, coby się tymi rozmyślaniami podzielić. I w ten oto niezbyt skomplikowany sposób powstał ten blog. A w zasadzie powstaje.

Na początku nie będę zamieszczał tutaj wielkich opisów, nad którymi ślęczałem z piórem w dłoni przez długie godziny. A to z prostej przyczyny, że takowych nie mam :P Będzie to raczej zbiór świeżych, nieoszlifowanych myśli, założeń i pomysłów. I w tym momencie wyrażę swoją nadzieję na liczne krytykę, byle konstruktywną, rady i dyskusje nad owymi pomysłami.

W związku z powyższym proszę się nie dziwić, jeśli pomiędzy notkami z historią jakiegoś państwa pojawi się legenda o, przykładowo, sławnym rycerzu, czy wielkim magu. Co mi do głowy przyjdzie, a i pojawi się chęć, by to zapisać, to się na blogu pojawi. Nagle i bez ostrzeżenia zazwyczaj.

Dobra, myślę, że tyle wstępu w zupełności wystarczy. Nie ma co tego przedłużać, środków nasennych w aptekach dość.

Dla zachowania formalności napiszę jeszcze, że oczywiście zapraszam wszystkich do lektury i wyrażam nadzieję, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Nawet jeśli w to nie wierzę, wypada tak napisać, coby wyglądało dobrze.

Jak się komuś spodoba niech czyta, a jak się nie spodoba, to się zaczną komplikacje. Bo jeśli czytelnik ładnie mi uzasadni co mu się nie podoba i dlaczego, to niech tym bardziej czyta dalej i dalej pisze. A jak będzie mi pisał, jaki to ten blog jest nudny, bo on tak mówi, więc jest to jedyna prawdziwa prawda objawiona i jaki to on biedny, że musi te niegodne jego wielkiego umysłu zdania czytać, niech ich nie czyta. Wtedy obaj będziemy zadowoleni, bo i on się do poziomu zwykłych śmiertelników zniżać nie będzie, a i mi oszczędzi czytania swoich "mądrości".

Cóż, przedłużyło mi się to zakończenie, jednak najwyraźniej tak właśnie miało być.

Jeśli kogoś uraziły moje słowa, może czuć się zwolniony z czytania kolejnych.